Po wyjściu lalkarza Reiji poszedł do łóżka z nadzieją na jeszcze chwilkę snu. Niestety sen nie przychodził, za to myśli o gorącym ramenie u Ichiraku owszem. Można powiedzieć, że gdyby nie Ichiraku i jego właściciel to w wiosce Liścia nie trzyma Naruto nic. Ale Reiji szybko oprzytomniał i postanowił iść do jednej z tych dziwnych jadłodajni zwanych potocznie fastfudami*, tak mocno rozwijanych w ostatnim czasie. Osobiście nastolatka nigdy nie korciło by wpaść do takiej knajpy, ale nie można powiedzieć, że się czegoś nie lubi nie spróbowawszy tego. Po kilku minutach spaceru chłopak był już pod wielkim neonowym napisem MakBolt. Tchnięty coraz większą ciekawością, podszedł do drzwi chcąc je pchnąć, gdy te same się nagle przed nim otworzyły. Uzumaki odskoczył na metr i nie wyczuwając nigdzie chakry pomyślał „ależ ta technologia teraz biegnie.” Ponownie podszedł do drzwi i już oswojony przeszedł przez nie, wchodząc do ogromnej i dość zaludnionej sali. W środku było głośno, kasjerki uwijały się jak w ukropie obsługując zniecierpliwionych klientów, wśród których nie widział ani jednego shinobi. Na ścianach widział wielkie i płaskie telewizory, z których panienki w kusych strojach zachwalały jakiś chłam na porost włosów. „Jeju, to już robią takie telewizory? W Liściu były tylko takie przy których przenoszeniu, nawet najsilniejszy shinobi dostawał przepukliny.” Podziwiał niebieskooki, podchodząc do lady. Stanął w kolejce i obserwował jak kasjerki tracą już prawie oddech mówiąc szybko „następny proszę, w czym mogę służyć, to będzie... , proszę czekać, już gotowe, dziękujemy” dodając jeszcze czasem kwotę reszty. Ninja już miał odchodzić, gdy kobieta o przemiłym głosie i wyglądzie uświadomiła mu, że nadeszła jego kolej. Podszedł do jej stanowiska.
-Yy... To ja poproszę...- zaczął jinchuuriki ochrzaniając sam siebie w myślach, że nie wybrał niczego wcześniej. –Ekhem... To niech będzie ham...burger –zaciął się –i ee... frytki no i... cola.
-Rozumiem hamburger, frytki i.... przepraszam? –Zacięła się kasjerka odrywając rękę od kasy.
-Noo... cola, tam jest na liście –Reiji wskazał palcem nad jej głową.
-Aaa... już rozumiem, to się czyta cola przez „k” proszę pana. –Poprawiła go kobieta –w takim razie to będzie 4,550 ryo. –Podała cenę wracając do swojej kasy. Zawstydzony shinobi zapłacił swój rachunek i pospiesznie odbierając zamówienie oddalił się od kas. Szukał wzrokiem jakiegoś miejsca, jednak nie znajdując go wszedł po schodach na wyższe piętro.Tam było już spokojniej niż wcześniej, na ścianach nie było telewizorów, za to było włączone radio. Uzumaki usiadł na pierwszym wolnym stoliku i już chciał się zabierać do konsumowania nieznanego mu dotąd jedzenie, gdy spostrzegł, że jego napój, chociaż jemu bardziej to przypominało najtańszy ramen w proszku, jest zamknięty. Szybko zaczepił pierwszą przechodzącą obok niego pracownicę knajpy.
-Przepraszam, ale moja cola jest zamknięta – tym razem mówiąc już poprawnie.
-Ahahha... nie proszę pana, tam są słomki –kobieta wskazała na małą ladę pod ścianą. –Pan sobie weźmie jedną i potem wbije tu w ten krzyżyk. –Tym razem wskazała na środek plastikowej pokrywy napoju, wciąż chichocząc.
-Dziękuję –odpowiedział gennin i poszedł po słomki, tam oprócz nich znalazł też jakieś sosy,których bał się spróbować i chusteczki, które wziął na zapas. Wrócił do swojego stolika i od razu wsadził słomkę do napoju. Wziął łyka i zachłysnął się, bo gaz z napoju uszedł mu do nosa. Odstawił kubek i postanowił skosztować tych miękkich patyczków które miał na tacy, te mu tak zasmakowały, że zjadł od razu wszystkie. Następna była bułka, wziął pierwszego gryza i z trudem go przełknął. Odsunął rękę od twarzy spojrzał na swoją bułkę. Rozejrzał się i upewniwszy się, że nikt go nie widzi wrzucił bułkę i colę do śmietnika. Następnie z nikim się nie żegnając szybko wyszedł z fastfuda.
Reiji idąc wolnym krokiem, pomyślał że warto by było podziękować wczorajszej towarzyszce za oprowadzenie go po wiosce. Wszedł do pierwszego sklepu który minął. W środku było ciemno, Uzumaki spojrzał na szyld i dowiedział się, że jest to antykwariat. Powoli spacerując między półkami, studiował towar. Po ścianą zauważył lekko zepsutą, ale za to piękną pozytywkę. Chwycił ją i podszedł do kasy, za którą siedział stary właściciel sklepu.
-Dzień dobry dziadku –przywitał się Uzumaki. –Ile chcesz za tę pozytywkę?
-Dzień dobry synku, pozytywka ha? –Staruszek podniósł powieki, a spod nich ukazały się duże zniszczone przez życie białe oczy.
-To byakugan –pomyślał chłopak. –Tak dziadku, ile kosztuje?
-Przypominasz mi pewnego chłopca, którego kiedyś uczyłem, niestety zginął 15 lat temu –posmutniał starzec. –Dla Ciebie to będzie 900 ryo. To wspaniała pozytywka, gdy jeszcze działała snuła piękną pieśń tututututu tu tu tu.... –zanucił Hyuuga.
Tymczasem Reiji zauważył na pozytywce wyblakłą cenę. Odliczył ją ze swojego portfela i podał właścicielowi 2000 ryo.
-Proszę dziadku to za pozytywkę –Uzumaki uśmiechnął się i skierował do wyjścia. Rzucił jeszcze okiem na towar i zobaczył całkiem ciekawy zwój z symbolem klanu Uzumaki na pieczęci. Chwycił go i wrócił do kasy.
-Dziadku, wiesz może co to za zwój? –Zapytał blondyn.
-To tylko atrapa i nic więcej –odpowiedział.
Jednak chłopak tchnięty przeczuciem zapytał:
-Ile za to chcesz dziadku?
-Za pozytywkę zapłaciłeś mi już i tak za dużo, no i zauważyłem symbol klanu Uzumaki. Nie musisz nic płacić Rei-kun. –Starzec spojrzał jeszcze raz na zdziwionego Uzumakiego i zamknął oczy.
Reiji chwycił za portfel wyjął z niego pieniądze, położył je na ladzie i wyszedł ze sklepu. Zaskoczony słowami antykwariusza, ruszył do domu po drodze kupując parę narzędzi do naprawy pozytywki.
W domu Uzumaki zastanowił się które z nowych „zabawek” zajmie mu więcej czasu. I dochodząc do wniosku, że pozytywkę załatwi szybciej, wyjął narzędzia i zabrał się do naprawy.
Po dwóch godzinach gdy skończył, był bardziej wymęczony niż po najcięższym treningu u Jiraiyi.
Zadowolony spojrzał na swoje dzieło. Było to małe okrągłe pudełko ze złotymi szlaczkami, gdy otworzyło się wieczko pokazywał się długi biały smok z zielonym grzbietem, który okrążał pudełko w środku zaś było napisane „Nic co
się zdarzyło nie popada w niepamięć , chociaż czasem nam się wydaje że tak.” Wydobywała się z niej również melodia, którą nucił starzec. Zadowolony blondyn poszedł do lodówki i wyjął z niej zimną herbatę i upił jej łyk. Gdy tylko ją wypił, zapakował pozytywkę do pudełka prezentowego i poszedł do domu swoich przyjaciół Gaary, Temari i Kankurou.
Drzwi do rezydencji otworzył mu Yamishin, kuzyn piaskowego rodzeństwa.
-Witam. W czym mogę pomóc? –Spytał piaskowowłosy młodzieniec.
-Dzień dobry, czy jest Gaara? –Przywitał się Uzumaki.
-Szanowny panie! –Oburzył się Yamishin. –Mówi pan o naszym wspaniałym godaime Kazekage! Trochę szacunku!
-Oi... Wybacz, ale Gaara to mój stary przyjaciel. –Tłumaczył się niebieskooki.
-Co to za zamieszanie?- Zainteresował się Kankurou.
-Kankurou-sama ten człowiek nie odnosi się z szacunkiem do Kazekage-sama –wyjaśnił jego kuzyn.
-Yamishin daj spokój to Reiji nasz stary kumpel, niech mówi jak mu się podoba –machnął ręką brunet.
-Siema Kanki jest Gaara? –Przywitał się gość.
-Jeszcze odsypia waszą wczorajszą imprezę –powiedział ciemnooki.
-A... to może ty mi powiesz, nie wiesz gdzie mieszka Tsuru, ta sekretarka Gaary? –Spytał Reiji.
-Nie mam pojęcia, musisz się spytać jego –odpowiedział mu kolega. –Po drodze możesz go obudzić na kolację –poprosił lalkarz wpuszczając go do domu i wskazując pokój brata.
-Nie ma sprawy –gennin uśmiechnął i się i wszedł do pokoju kazekage.
Tam na łóżku pod oknem spał Gaara. Uzumaki uśmiechnął się. Odkąd dogadali się z shukaku rudzielec mógł wreszcie normalnie spać. Co wykorzystywał ponad miarę.
-Hej Gaara! Wstawaj śpiochu! –Blondyn wrzasnął mu w ucho.
-Co! Co się dzieje? –Piaskowy zerwał się z łóżka. –O cześć Reiji.
-Siema! Kanki prosił bym Cię obudził na kolację.
-Aha... i musiałeś tak okrutnie?
-Uwierz mnie gorzej budzono. –Tu Reiji, a raczej chwilowo Naruto, przypomniał sobie pobudki do szkoły w dzieciństwie. O tych pięściach na jego brzuchu, czy twarzy.
-Coś chcałeś? Zostaniesz na kolację? –Ze złych wspomnień wyrwał go Gaara.
-Nie dzięki. Przychodzę tylko spytać, czy nie wiesz gdzie mieszka Tsuru?
-Z tego co pamiętam, to z Bakim-sensei.
-A on... –zaczął Reiji.
-... się przeprowadził –dokończył zielonooki , chwytając za spodnie. -ale nie pamiętam gdzie. Spróbuj spytać w biurze zakwaterowań w budynku kazekage –poradził Reijiemu Piąty.
-Jasne dzięki za pomoc.
Jak tylko Uzumaki pożegnał się z domownikami i zapewnił, że nie zje z nimi kolacji bo się śpieszy, ruszył do budynku kazekage. A uzyskawszy tam pożądane informacje, ruszył do domu nowej przyjaciółki. Modląc się w duchu by nie było jej starszego brata.
~~~~~~
* błąd celowy.
Po kilku miesiącach oczekiwań w końcu doczekałem się trzeciego rozdziału :D Trochę nie fajne według mmie jest wprowadenie tych fastfood'ów i technologi, ale może jakoś to będzie.
OdpowiedzUsuńEhh... mendokusei. Trochę za dużo "naszego świata" ale OK. Czekam na nową notkę.
OdpowiedzUsuńw jednym z odcinków opowiadających o młodości Itachiego i Sasuke, u Sasuke w pokoju stoi mały telewizorek. Ale ja przecież nie muszę być podobna, po prostu można coś czasem dodać lepszego niż "Reiji poszedł na ramen..." "Reiji postanowił iść do tradycyjnej knajpki na śniadanie..." A poza tym fajnie się opisuje takich "niedoświadczonych" z technologią i "fastfudami". Już samo wyobrażenie sobie reakcji Naruto/Reijiego na drzwi automatyczne było świetne, a reszta to już sama poszła ;) anyway dzięki za komentarze i że wciąż pamiętacie o tym blogu ;P Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem i jestem zachwycony. Piszesz świetnie, nie mam gdzie się przyczepić do orto, układ strony jest ok, spis treści są ok, kolorystyka ok. Nie ma do czego się przyczepić! :D Fabuła idzie płynnie i przyjemnie się czyta, widać, że masz pomysł. Bardzo mi się podoba jak na razie. Z niecierpliwością czekam na next. :D
OdpowiedzUsuń