Cześć! Hmm...Mam nadzieję, że spodoba wam się moje opowiadanie. Życzę miłej zabawy i zapraszam do komentowania :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Naruto! Gdy wstaniesz, spakuj swoje rzeczy! Po treningu ruszamy w dalszą drogę! -Krzyknął białowłosy starzec, szturchając ucznia.
-Dobra, dobra już wstaję. -Ziewnął piętnastolatek. Po rozciągnięciu się
zwinął swoje "legowisko" i zapieczętował je w malutkim zwoju. Uzumaki
schował swój bagaż do kieszeni czarno-pomarańczowego dresu i rozejrzał
się dookoła. Była to duża polana, wszystkie rzeczy jego mistrza także
były już spakowane. Jedynym dowodem na to, że był tu jakiś obóz to
popiół z wczorajszego ogniska. Po drugiej stronie łąki stał Jiraya,
który czekał na swojego chrześniaka. Naruto nie licząc na żadne śniadanie podszedł do Ero-sennina.
-Teraz tylko tai-jutsu, resztę potrenujemy wieczorem. -Odezwał się Starzec.
-W porządku. Zaczynajmy! -Przytaknął mu Uzumaki i stanął w gotowości do
ataku ze strony Jirayi. Mężczyzna wysunął pięść w stronę twarzy ucznia,
który zrobił unik chcąc jednocześnie kopnąć nauczyciela w bok.
Długowłosy jednak zablokował ten cios i ponownie
wysunął pięść tym razem kierując ją w stronę klatki piersiowej
przeciwnika. Blondyn w ostatniej chwili uniknął i tej pięści, stając
szybko na nogi. Sannin bez wahania przeszedł do dalszego ataku,
uderzając coraz to szybciej i mocniej. Nastolatek ledwie mógł się
uchylać nie mając szans na własną ofensywę. Jeszcze przez chwilę Naruto
próbował znaleźć szansę na uderzenie. Nagle wyczuł jakąś obcą chakrę.
Obaj shinobi odskoczyli od siebie.
-Wyczułeś to? -Spytał retorycznie Żabi Mędrzec. Mimo to chłopak kiwnął jednak głową.
-Pamiętasz co masz robić? Bierz nasze rzeczy i uciekaj, -Powiedział Białowłosy.
-A-ale Mistrzu -zaprotestował Uzumaki -Oni nie są z Akatsuki. Mogę Ci przecież pomóc.
-Naruto! To nie była prośba, to był rozkaz! Uciekaj do kryjówki i czekaj tam! -Wściekł się Mężczyzna. Chłopak ponownie kiwnął głową i pobiegł w stronę kryjówki.
W tym samym czasie do obozu dotarli już napastnicy. Gennin wiedział o
tym, gdyż wyczuwał ich chakrę. Zaciskając pięści w bezsilności wskoczył
do nory ukrytej pod drzewem trzy kilometry dalej, ale i tam nie zaprzestał biegu i skierował się w stronę dawnego konoszańskiego bunkra.
Dotarłszy na miejsce ujrzał ogromne pomieszczenie. Na jego środku stał
dębowy stół, przy którym w czasie wojny stratedzy planowali swoje bitwy.
Natomiast na ścianach wisiały prycze dla rannych żołnierzy. Naruto
patrząc na podłogę kopnął wściekle kamyk spod jego stóp. Następnie
zrezygnowany opadł na jedną z pobliskich prycz, która pod wpływem tej
siły oderwała się od ściany. Jeszcze bardziej zły chłopak wstał z
podłogi wykasłując kurz z jego ust. Rozejrzał się jeszcze raz po
kryjówce i podszedł do stołu. Tam przysunął sobie krzesło i nauczony
poprzednim upadkiem, usiadł już spokojniej. Uzumaki odetchnął parę razy i
skupił się na wyczuwaniu chakry Jirayi i jego agresorów. Ich walka
musiała być ciężka, blondyn bez trudu mógł wyczuć ich chakrę, co
oznaczał, że była wykorzystywana w dużych ilościach. Młodzieniec
przypomniał sobie wyraz twarzy, swojego mistrza, sprzed ucieczki. Przez
chwilę, wydawało mu się, że widział tam strach. Ale, czy to znaczy, że
Ero-sennin znał tych napastników? W takim razie, kim oni są? Jaki mają
cel? Czy to jinchuuriki są nim? No i przede wszystkim, dlaczego mistrz
miałby się ich bać? Takie pytania błądziły po głowie chłopaka, który
opierając łokcie na stole, ukrył twarz w dłoniach. Siedział tak nie całą
godzinę, gdy jego brzuch zaburczał w proteście przed głodówką. Walka w
obozowisku wciąż trwała, choć już nie tak zaciekle jak wcześniej. Naruto
z westchnieniem położył dłoń na zbuntowanym żołądku i chwycił za zwój z
prowiantem. Wyjął z niego bułkę i surową rybę. Rozejrzał się dookoła,
by znaleźć miejsce na ognisko. Po czym uderzył się otwartą dłonią w
twarz, przypominając sobie, że jest kilka metrów po ziemią. Chwilę
później po schowaniu ryby, znów usiadł na krześle z bułką w ręku. Biorąc
pierwszy kęs uśmiechnął się na wspomnienie. Będąc pierwszy raz w
podobnym bunkrze, też chciał rozpalić ognisko. Jiraya zwyzywał go wtedy
od głupków, wyprowadził na powierzchnię i kazał mu za karę (za głupotę)
przebiec pięćset okrążeń wokół trzy kilometrowego bagienka.
Naruto nie zdążył nawet dokończyć swojego śniadania, gdy wyczuł, że
walka jego mistrza juz dobiegła końca. Nie wyczuwając zbyt dobrze chakry
chrzestnego, nastolatek wrzucił resztkę bułki do ust i zabierając swoje
rzeczy popędził z powrotem do obozowiska. Czas w jakim tam biegł dłużył
mu się niemiłosiernie. Po dotarciu na miejsce ujrzał Jirayę całego we
krwi. Nawet będąc kilka kroków od niego, chłopak ledwo mógł wyczuć jego
chakrę. Sannin pomimo obszernych ran wciąż był przytomny.
-Nha... -próbował coś powiedzieć. Uzumaki klęknął przy nim i chwycił go za rękę.
-Mistrzu... -powiedział łamiącym się głosem.
-Nha... ruto... wróć do domu... bezpieczny. -Prosił go Mędrzec pokasłując krwią.
-M-mistrzu... Wujku... Trzymaj się... Proszę nie zostawiaj mnie. -Załkał spanikowany blondyn ściskając mocno rękę wujka.
-Nnie płacz... Ja tylko... idę odwiedzić... twoich rodziców...
-uśmiechnął się Żabi Mędrzec. -Ty masz... khy khy... wrócić do... swoich
przyjaciół... i zostać hokage... -Jiraya po raz ostatni uśmiechnął się i
zamknął oczy na zawsze. Naruto po dłuższym czasie rozpaczania nad
mistrzem, pochował go i ruszył w stronę domu.
Po kilku tygodniach podróży po lasach, nie daleko Ishi-Gakure, Naruto został zatrzymany przez tamtejszych shinobi.
-Ty jesteś Uzumaki Naruto? -spytał Lider.
-A bo co?
-Zamierzamy Cię zabić. -uśmiechnął się wrednie jeden z nich.
-Dlaczego? -spytał Uzumaki chwytając za broń.
-Cóz i tak zaraz umrzesz więc... łap. -Zamaskowany mężczyzna rzucił mu, jak się okazało, list gończy podpisany przez Tsunade:
"Poszukiwany!
Żywy lub martwy!
40 mln ryo nagrody.
Poszukiwany Uzumaki Naruto, jinchuuriki 9-ogoniastej bestii, oskarżony o zabójstwo Sannina Jirayi."
Zszokowany chłopak nie miał wyboru jak tylko stanąć do walki. Po kilku
minutach potyczki młodzieniec zorientował się, że nie ma z nimi szans i
rzucił się do ucieczki. Biegł cały czas przed siebie i nim się
zorientował był już na pustyni. Nie mając na ogonie żadnych napastników,
postanowił udać się do Suny, by dowiedzieć się co się dzieje.
Twoje zgłoszenie nie zostało przyjęte, z powodu iż szabloniarka przyjęła już swoją maksymalną ilość zamówień
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia innym razem!
http://ministerstwo-szablonow.blogspot.com/